piątek, 30 lipca 2021

Be my girl (2015) Cz.21 ONA

  


    To było jak uderzenie prosto w twarz. Sama nie wiem, kiedy nogi kazały mi stamtąd uciekać i po prostu biegłam przed siebie. Nie płakałam, ale czułam, jak moje serce wali jak oszalałe ze strachu. On wrócił i na dodatek Luke go zna. Co będzie teraz? Nie wyjdę z pokoju, dopóki nie będzie czas powrotu do domu.

    Zatrzymałam się przy aucie Luke'a i zsunęłam się po drzwiczkach od strony pasażera na ziemię. Mój oddech był przyspieszony, a panika mnie wszech ogarniała. Nagle poczułam zimne dłonie na ramionach, na co zaczęła panikować i krzyczeć, by mnie puścił.

    — Kate to ja, spokojnie! — Widząc brązowe oczy przyjaciela, zaczęłam się uspokajać. — Już dobrze, Luke mu przywalił i też zaraz tutaj będzie, jak weźmie wasze rzeczy. Powiedziałem mu, że pobiegnę pierwszy.

    Zamknął mnie w żelaznym uścisku, a ja wreszcie czułam, jak moje serce zwalnia.

    — Wiedziałem, że to był zły pomysł, przylatując tutaj — mruknął, co i tak usłyszałam. — Obiecaj, że gdyby coś to przyjdziesz do mnie. Nie chcę byś popadła w jakąś depresję.

    Wtedy również taki był. Wtedy miałam inne zajęcie niż rozmyślanie o Adamie. Teraz? Teraz blondyn będzie mi o nim przypominał. To będzie tak bardzo trudne.

    — Kate...? — Usłyszałam aksamitny głos Luke'a.

    Spojrzałam na niego, nadal kurczowo trzymając się Leo.

    — Zabierz ją do apartamentu, a ja dojadę, chyba że mam jechać z wami... — czułam, że to pytanie kierował do mnie.

    Pokręciłam przecząco głową, przecież dla niego to też wakacje. Leo pomógł mi wstać i otworzył drzwi. Nie wiem, nawet kiedy Luke wsiadł do auta i czekał na mnie. Podał mi moją bluzkę, a ja od razu ją ubrałam. Nie pytał, to dobrze.

    Po kilku minutach staliśmy pod domem, a ja nawet nie zwróciłam na to większej uwagi. Opierałam głowę o szybę, rozmyślając o wszystkim. Milion myśli biegało mi po głowie, na żadnej nie potrafiłam się skupić.

    — Kate... — zaczął niepewnie — jesteśmy na miejscu.

    Czuł się niezręcznie i nie wiedział, jak ze mną rozmawiać. Z jednej strony powinnam mu powiedzieć cokolwiek, by się nie martwił, ale z drugiej strony nie chcę wspominać mojego związku z... tym kretynem.

    Wysiadłam powoli z auta i kierowałam się w stronę schodów. Luke szybko mnie dogonił, idąc krok obok mnie. Przekraczając próg apartamentu, niemal od razu poszłam do pokoju. Wzięłam jakieś ubrania, byle tylko pozbyć się wspomnień z dzisiaj. Wyrzucę te rzeczy, nic nie może mi przypominać o ponownym spotkaniu Adama. Weszłam do łazienki z zamiarem szybkiego prysznicu. Zapomnieć. Po skończonych czynnościach wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku, przyciągając nogi pod samą brodę. Wgapiałam się w pogodę za oknem, która nie wyglądała dobrze. Wcześniejsze błękitne niebo, zasłoniły chmury. Zdawać, by się mogło, że pogoda jest w jakiś sposób połączona z moim samopoczuciem. Nagle usłyszałam otwieranie drzwi i je zamknięcie.

    — Luke?

    Wolałam się upewnić, co jak co, ale miałam dziwną obawę, że Adam za chwilę znów pojawi się przed moimi oczami.

    — Tak.

    Odpowiedział krótko, kładąc się obok mnie. Odetchnęłam z ulgą.

    — Kate... j-ja wiem, że coś się wydarzyło... coś złego, ale — nie wiedział, jak ubrać to w słowa. — Chciałbym ci jakoś pomóc.

    — Skąd go znasz?

    Zapadła chwilowa cisza.

    — To przyjaciel od przedszkola, ale... — wypuścił głośno powietrze — ale nagiął zasadę przyjaźni kilka lat temu i teraz myślałem, że się ogarnął, ale to jak o tobie mówił, uświadomiło mi, że on nadal jest taki sam.

    Odwróciłam się do niego twarzą. Kreśliłam znaczki na pościeli pomiędzy nami.

    — Pamiętasz dzień, w którym byliśmy w kawiarni? — Spytałam i zerknęłam na niego. Kiwnął twierdząco głową. — Tamtego dnia wyrwałam się spod twojego dotyku. Byłeś pierwszym facetem, który tak mnie chwycił od czasu uwolnienia się od Adama — przełknęłam ślinę. — Nawet nie wiesz, jak bardzo mi przypomniałeś wtedy o nim. On w ostatnich tygodniach naszego związku, był bardzo agresywny i zaborczy. Zmuszał mnie do wielu rzecz. Ciągnął mnie za sobą niczym psa na smyczy.

    — Co za... — zacisnął dłoń w pięść.

    — Ale to nie wszystko — pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. — Najgorsze było to, jak mnie zmuszał do... — zacisnęłam powieki.

    — Żartujesz... powiedz, że żartujesz.

    — To nie było tak, że był brutalny, ale po prostu... na początku, gdy mówił, że chce, to tak musiało być — poczułam ciepłą dłoń blondyna na policzku.

    Spojrzałam w jego oczy.

    — Rozumiem już wszystko. Nie pozwolę mu się do ciebie zbliżyć, przyrzekam — przysunął się i pocałował mnie w czoło.

    — Luke, możemy wrócić szybciej do domu? Odechciało mi się tych wakacji. Albo, chociaż wsadź mnie w samolot — patrzyłam na niego błagalnie.

    — Ok, ale musisz wytrzymać jeszcze kilka dni — oplótł mnie ramionami.

    — Dziękuję.

***

    Minęły dwa dni, a Luke'owi dopiero dziś udało się mnie wyciągnąć z czterech ścian. Przez te czterdzieści osiem godzin robił wszystko, bym oderwała się od myślenia i po prostu się zrelaksowała. Jest cudowny, choć czasem doprowadza mnie do szaleństwa.

    — Przypomnij mi coś, jak wrócimy do domu — poprosiłam, poprawiając włosy przed lustrem.

    — Co takiego?

    — Bym zaczęła odkładać na prawo jazdy — stanął za mną. Był w samych bokserkach.

    — Co? Jakie odkładać? Planujesz prawko? — zdziwił się.

    — Planuje. Chcę poszukać pracy gdzieś dalej albo jakieś studia, ale by to zrobić to muszę być mobilna, Luke — wywróciłam oczami.

    — Och. Ok.

    Zeszłam do bufetu, by coś zjeść. Luke miał do mnie dołączyć, gdy tylko się ogarnie, co u niego może trwać do godziny. Faceci...

    Wybierając jedzenie niespodziewanie zjawił się Ash.

    — Nie jedz tyle, bo jeszcze przytyjesz i, och, zerwie z tobą — uśmiechnął się sztucznie.

    — Cześć, półgłówku — przywitałam się z nim.

    Ok, ustalmy jedno; przekomarzanie się z Ashton'em to najlepsze, co może być, by poprawić mi nastrój. Czasem mam wrażenie, że on już przywyknął i stało się to dla niego codziennością, którą oboje polubiliśmy. Nie, nie mówię 'polubiłam Ash'a' bo to chyba niemożliwe. Ja twierdzę, że polubiłam te nasze małe przekomarzania.

    — Czemu nakładasz same warzywka? Czyżbyś przejęła się moimi słowami? — zakpił.

    — Czemu zgoliłeś brodę? Czyżbyś robił się na pantoflarza? — odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

    Widziałam, jak mu zaczęła pulsować żyłka na czole.

    — Miley... To ty jej kazałaś, tak? — zaplótł ręce na torsie.

    — Oj, ale ja tylko chciałam sprawdzić, czy zrobisz, co ci karze — zacmokałam i zaczęłam kierować się w stronę stolika.

    Wiem, to jest podobne do restauracji, ale jestem tak głodna, że pocieszam się faktem małych tłumów tutaj.

    — Tak chcesz się bawić? — Dorównał mi kroku, a wręcz szedł tyłem, by tylko ze mną rozmawiać. Miło...? — To szykuj się na zemstę, laluniu.

    — Uuu „laluniu"?

    Znałam ten głos. Zajrzałam za plecy Ash'a i znów go zobaczyłam. Jego i ten jego słynny kpiarski uśmieszek. Oddychałam głęboko, pilnując by taca, którą trzymałam w rękach, nie runęła nie ziemię.

    — Daj mi spokój — starałam się przejść obok niego i go olać, ale on najwidoczniej miał jakiś plan.

    — Nie pogadamy?

    — Nie. Daj mi spokój! — Warknęłam lekko spanikowana.

    — Ale nie sądziłem, że jeszcze się zobaczymy — szedł za mną.

    Zabierz go ktoś. Luke, gdzie jesteś?! Nagle Adam znów stanął przede mną i zagrodził drogę. To koniec...

    — Adam, możesz sobie pójść?

    Ashton szedł za nami? Stanął pomiędzy nami z rękami w kieszeniach kurtki.

    — Uu, a ty co tak nagle?

    — Posłuchaj, nie mam nic do ciebie, bo gówno mnie obchodzi, co zrobiłeś Luke'owi, ale jeśli masz zamiar zatruwać życie mojej rywalce, to masz u mnie przejebane. Więc z łaski swojej, spierdalaj.

    Słowa Ashton'a wydały mi się niemożliwe. Z jednej strony potwierdza się moja teoria, ale z drugiej to nadal jest dziwne usłyszeć coś takiego od osoby, która na każdym kroku ci dogryza.

    — Widzę, że przyciągasz ich do siebie, jak magnes — zmierzył loczka wzrokiem. — Idę już, do zobaczenia, Kate.
    
    Przeszły mnie dreszcze. On planuje... planuje ponowne spotkanie. Błagam nie... Odstawiłam tacę na stolik i czym prędzej ruszyłam w kierunku windy. Byłam spanikowana, a jedyne czego teraz pragnęłam, to wrócić do domu, do mamy, zając się długami. Luke, zabierz mnie, jak najszybciej do domu.







~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz