piątek, 23 lipca 2021

Be my girl (2015) Cz.14 ONA

  


    Weszłam do domu Leo i pierwsze co, to usłyszałam płacz małej Roxy. Szybko ruszyłam w kierunku źródła płaczu. Jak się okazało, mała płakała w pokoju, a Leo siedział załamany na fotelu. Podeszłam do niej.

    — Co się stało, kruszynko? — spytałam, biorąc ją na ręce.

    — Boże! Moje zbawienie przyszło! — ucieszył się.

    — Coś ty zrobił biednemu dziecku? — Roxy przytuliła się do mnie. — Czemu ty jej zawsze coś musisz zrobić?

    — JA?! — zbulwersował się. — To ona ryczała!

    — Z jakiegoś powodu, prawda? — zaczął biegać wzrokiem po pomieszczeniu.

    — LEO! — wrzasnęłam, aż mała podskoczyła. — Przepraszam, kruszynko — pogłaskałam ją po głowie.

    — No bo ona chciała grać na konsoli, przecież jest za mała! — żalił się.

    — Roxy, on ma racje — odsunęłam ją, by popatrzeć w jej małe brązowe oczka. — Na takie rzeczy musisz poczekać, dobrze?

    — Ale dlasiemu? — wydęła dolną wargę.

    — Bo... Bo tylko nudziarze grają w gry — usłyszałam ciche prychnięcie Leo. — A takie małe szkraby jak ty, korzystają z życia i swojego uroku, by zdobywać słodycze — wytknęłam jej język, a ta zachichotała. Udało się.

    — Siupel! A mogę ciacho?

    — Super, wpadłaś jak śliwa w kompot — zakpił.

    — A jadłaś kolację? — Ja miałabym przegrać z Roxy? Przecież to kochane dziecko, zawsze mnie słucha.

    — Jadłam. Mamusia mi źlobiła — ucieszyła się. — Tio mogę? — zrobiła maślane oczka.

    — A co za to dostanę? — uniosłam jedną brew.

    — No... yyy — przyłożyła palec do wargi, rozmyślając. — Pójdę sibciej śpać! — O! To mi się podoba.

    — Zgoda! — Zabrałam Roxy do kuchni i podałam jej ciastko z szafki. — Proszę.

    — Dziękuję — zaczęła zajadać, a ja się w duchu cieszyłam z naszej małej umowy. Leo wszedł z miną przegranego. Cudny widok.

***

    Ułożyłam małą do snu, ale była tak uparta i kazała mi położyć się obok niej. Leo padł godzinę temu na kanapie i śpi jak zabity. Pogłaskałam Roxy po głowie, gdy nagle poczułam wibracje na nodze. Widząc na wyświetlaczu połączenie od Luke'a, uśmiechnęłam się szeroko.

    — Halo? — szepczę, gdy odbieram połączenie.

    — Czemu szepczemy? — zaśmiałam się cicho.

    — Ja szepcze, bo śpi obok mnie Roxy, a czemu ty to ja już nie wiem — przewróciłam oczami.

    — A. Często cię prosi do pomocy przy niej?

    — Często — przeczesuje włosy palcami. — Ale ma szczęście, bo kocham Roxy jak siostrę. Super z niej dziecko — zapadła chwilowa cisza.

    — Chciałbym cię teraz zobaczyć. To musi być świetny widok, ty i dziecko — przygryzłam wargę.

    — Ja mam po prostu anielską cierpliwość, nie to, co Leo.

    — A ja mam taką średnią.

    — Masz młodsze rodzeństwo? — spytałam ciekawa.

    — Am... — zakłopotał się. — Nie. Rodzina dalsza, tak. Chciałam coś odpowiedzieć, ale Roxy się zaczęła wiercić.

    — Katuś? — przetarła oczka.

    — Co, aniołku? — pytam, ignorując na chwilę Luke'a.

    — Piś.

    — Już idę — wstałam z łóżka i poszłam do kuchni po szklankę letniej herbaty.

    — 'Aniołku'? Jak słodko — zaśmiał się. — Mów też tak do mnie!

    — Zapomnij — prychnęłam. — Na ciebie mogę mówić Blondynka, jak chcesz — usłyszałam ciężkie westchnięcie.

    — Zero romantyczności, zero — zaczęłam się śmiać.

    — Pozdrów go! — krzyknął Leo, na co podskoczyłam.

    — Ja pierdolę, nie strasz! — syknęłam. Stanął obok mnie i patrzył się mi na ręce.

    — Kate, muszę kończyć. A! — przypomniało mu się coś. — Newt cię pozdrawia i powiedział, byś się nie martwiła Dorian'em — na początku nie wiedziałam, o co mu chodzi, dopiero po chwili sobie przypomniałam tych typków.

    — Am, ok.

    — Kate, nie martw się tym, ok? — spytał, bo chyba nie uwierzył, że poczułam się bezpiecznie.

    — Tak, Luke. Dobranoc — ruszyłam do pokoju Roxy z herbatą.

    — Widzimy się. Branoc, kochanie — zatrzymałam się, gdy usłyszałam, jak do mnie powiedział. Nawet nie dał mi szansy odpowiedź na to, bo usłyszałam pikanie w telefonie.

    — Super — powiedziałam pod nosem, chowając telefon do kieszeni spodni. Weszłam do pokoju, ale mała Roxy już zasnęła. Położyłam szklankę na szafce nocnej i pocałowałam małą w głowę, sama zbierając się już do domu.

    — Idziesz już? — zdziwił się, gdy zaczęłam ubierać buty w przedpokoju.

    — Tak. Jakby co to dzwoń — mrugnęłam do niego i chwyciłam za klamkę. — Do jutra!

    — Pa! — pomachał. Za drzwiami odetchnęłam z ulgą. Wreszcie chwila odpoczynku.







~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz