środa, 21 lipca 2021

Be my girl (2015) Cz.4 ONA

  


    Godzina 20:03...

    Siedziałam z Luke'm do samej piętnastej, czyli dopóki jego telefon nie zaczął dzwonić. Wtedy wyszedł, rzucając "zadzwonię". No ciekawe. Po co ma dzwonić? Ech. Poza tym już dwudziesta i jakoś nie raczył zadzwonić. Siedziałam więc zrezygnowana na łóżku. Po chwili zauważyłam wiadomość na telefonie. Sięgnęłam migające urządzenie i odczytałam.

Od: Maya
Gadałaś z nim? Wgl odebrał cię ze szkoły! Dlatego dziś nie byłaś! OMG! Bzykaliście się?!

Do: Maya
Idź się lecz :')

Od: Maya
No dobra. Mów jaki on jest?

Do: Maya
fajny...

Od: Maya
Nie rozpisuj się bo umrę z nudów

    Dalszą rozmowę przerwało mi nadchodzące połączenie. To Luke. Odebrałam, starając się nie zabrzmieć jak walnięta. O czym ja w ogóle myślę?

    — Hej — przywitał się. Co z tego, że rozmawialiśmy trzy godziny temu.

    — Um... Hej. Coś się stało? — pytam, nie rozumiejąc powodu dzwonienia do mnie.

    — Nie? — dziwi się. — Przypomniało mi się coś i... Ech, twoja mama już pewnie w domu? — spytał z nadzieją, że jej nie ma.

    — Nie. Nie wróciła jeszcze. Ona wraca zawsze później, niż początkowo planuje — bawię się nogawką od moich spodenek trzy czwarte do spania.

    — Czyli mogę wpaść? — zapewne się teraz uśmiecha.

    — Jest dwudziesta — przypominam mu.

    — I? Nie mów, że chodzisz spać po dobranocce? — prychnął.

    — Nie, ale... To dziwne po prostu.

    — Co jest dziwne? — dopytuje.

    — No przychodzenie do mnie w nocy jak byłeś pół dnia.

    — Jeszcze nie noc — teraz to on chciał zagrać ważniaka — Proszę, na godzinkę.

    — No dobra — zgadzam się, ale mam pewne wątpliwości.

    — Mam wejść bez pukania czy jednak...

    — Wejdź. Zbyt wygodnie mi się leży — zaśmiałam się, a on mi zawtórował.

    Rozłączył się, a ja wzięłam jakąś książkę z postanowieniem przeczytania jej. Dawno tego nie robiłam, bo zawsze mój wolny czas pochłaniało poszukiwanie pracy, ale teraz już nie mam takiego zmartwienia. Nagle do pokoju wchodzi Luke z uśmiechem na ustach, a mnie aż zatyka. Co on tak szybko?

    — Lenisz się, zamiast odrobić zadania domowe! — próbował brzmieć dorosło, ale mu to nie wyszło przez czający się uśmiech.

    — Z tego, co pamiętam, to ty miałeś odrobić za mnie matmę — zerknęłam na niego znad książki.

    — No dlatego też wróciłem. Dawaj tę matmę, bo w niedzielę mogę nie mieć czasu — zdjął swoją kurtkę i rzucił na fotel. Zdziwiona nadal leże nie wiedząc, czy dobrze usłyszałam — No wstawaj!

    — Już! — burknęłam i podeszłam do swojej torby, wyjmując z niej zeszyt i książkę od matmy. Podałam mu te przedmioty, a on rozsiadł się wygodnie na łóżku. Uszczypnie mnie ktoś?

    — Daj długopis — poganiał mnie gestem ręki, a ja wzdychając, podałam mu ten długopis. Położyłam się z powrotem na łóżku i wróciłam do czytania. On opierał się o ścianę plecami.

    Zerkałam na niego, co jakiś czas interesując się, czy serio radzi sobie z matmą, czy też tak sobie tylko powiedział. Czy bogaci ludzie aż tak się nudzą, że wynajmują sobie ludzi do odgrywania jakichś ról?

    — Możesz przestać? — pyta, uśmiechając się dumnie.

    — Ale co? — serio nie wiem, o co mu chodzi.

    — Nie gap się na mnie, bo nie mogę się skupić — spojrzał na mnie, a ja poczułam napływające ciepło na moje policzki. Zakryłam się książka i już się nie odezwałam. Nagle materac obok mnie się ugiął, a gdy zerknęłam na prawo, to zauważyłam, jak Luke położył się obok mnie.

    — Co z matmą? — pytam zdziwiona jego postawą.

    — Zrobiłem — odparł na luzie.

    — Tam było z dwadzieścia zadań! — niemożliwe by zrobił to w dziesięć minut, a nawet mniej!

    — Mówiłem, że lubię matmę.

    — Ok — skoro skończył, to czemu jeszcze tutaj jest?

    — Tydzień temu byłem w Niemczech — zaczął. — Możemy powiedzieć, że tam cię spotkałem — patrzył w sufit z ręką za głową.

    — I tak całkiem przypadkiem mieszkamy w tym samym mieście? — nawet dziecko by się na to nie nabrało.

    — Racja, to nie przejdzie. On jest zbyt podejrzliwy — znów zaczął rozmyślać — To może...

    — Skoro tak bardzo lubisz imprezy, to może tam? — bo chyba coś takiego mówił.

    — Zazwyczaj imprezuje z chłopakami, więc tu też może być podejrzanie.

    — To ja nie wiem — nie chcę mi się myśleć.

    — Ale ty leniwa! — zaśmiał się — A ja za ciebie matmę zrobiłem!

    — Matmę zrobiłeś, bo taka była umowa, więc mnie nie denerwuj! — syknęłam.

    — Wow spokojnie, Kate. Żartowałem — chyba się przejął moją nagłą zmianą nastroju.

    — Cokolwiek.

    Siedzieliśmy w ciszy, która żadne z nas nie wiedziało jak przerwać. Wpadłam jednak na pewien pomysł.

    — No to może jakiś sklep, park? — nie odezwał się, więc przekręciłam głowę na prawo, by sprawdzić, czy nie zasnął. To był błąd, bo on był zdecydowanie bliżej niż parę minut wcześniej. Wzrok z moich oczu przeniósł na usta.

    — Cokolwiek — czy on mnie słuchał w ogóle? Nagle jego prawa ręka powędrowała na mój policzek, a jego usta delikatnie muskały moje. Nie sądziłam, że z taką łatwością będę przyjmowała jego bliskość. Jego dotyk jest zupełnie inny niż Adama. A tak się bałam, że będę przed każdym jego zbliżeniem, robiła dwa kroki w tył.

    — Kochanie, jadła... — usłyszałam głos swojej mamy. Urwała jednak swoją wypowiedź, patrząc zdezorientowana to na mnie to na Luke'a. Chłopak się speszył, co zauważyłam. Ale kto by nie? — To ja nie będę wam przeszkadzać — zamknęła drzwi z uśmiechem. Oj, mamo! Już widzę, jak się szczerzy i cieszy.

    — Am, sorry? — popatrzył na mnie ze skruchą.

    — Spoko. Moja mama zapewne teraz odtańczyła taniec radości za drzwiami — szepnęłam, na co chłopak prychnął.

    — Bo?

    — Bo "mam chłopaka" — zrobiłam cudzysłów z palców. Luke uniósł jedną brew.

    — Czyli przed twoją mamą też mamy być parą? — przybliżył się.

    — Trzeba było o tym myśleć przed... — nie dał mi dokończyć, bo wpił się w moje usta. Poczułam ucisk w żołądku. Zdecydowanie robi to zbyt często!

    — Muszę lecieć. Napiszę do ciebie rano — ubrał kurtkę i uśmiechnął się, nim wyszedł. Czy tylko ja wyczuwam, że pomiędzy mną a nim jest coś nie tak?







~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz