Gdy tak się wszyscy rozluźnili i rozmawiali na tematy, które czasem nie miały sensu jak na przykład: 'zjadłbym pierogi', to ja w tym czasie błądziłam myślami wokół wyznania Calum'a. Gdzieś jeszcze zastanawiałam się, dlaczego ostatnio tak dziwnie zachowuje się w stosunku do blondyna. To przecież nie ja. I jeszcze na domiar złego pamiętam ze szczegółami, co robiliśmy miesiąc temu. Wolałabym nie pamiętać, wtedy nie czułabym tego wszystkiego. Wszystkiego? A co ja właściwie czuje?
– Rose? – Moje dosyć poważne rozmyślanie, przerwała Ashley. – Co jest? – Chyba zauważyła moje zdezorientowanie.
– Am, nic – uśmiechnęłam się lekko.
– Wracamy już – powiedziała, nadal uważnie badając moją twarz – na pewno wszystko ok?
– Tsa... – otrzepałam tyłek z piasku i razem dołączyłyśmy do chłopaków na przedzie.
Wiem, że mi nie uwierzyła, ale muszą sobie poradzić sama, muszę. W rozwiązaniu tego problemu nie jest mi nikt w stanie pomóc, póki sama nie dojdę do tego, co czuje do Luke'a.
***
– Boże ci ludzie nie mają za grosz rozumu – powiedziała wściekła, przekraczając próg pokoju hotelowego.
– Przywyknij – Mike przewrócił oczami. Widziałam jego zmęczenie całym dniem. – Idę się kimnąć, cześć – machnął i zniknął do siebie. Popatrzeliśmy się na siebie z Ash, gdy nagle nie podchodzi do nas Ashton. Mierzy wszystkich wzrokiem, jakby próbował zobaczyć, co robiliśmy.
– Hey – przywitała się, cmokając go w usta. Jego wzrok był powalający. Przymrużył oczy i badał ją dokładnie. – No co?
– Co tak długo?
– A wiesz, byliśmy na podwójnej randce – Calum niespodziewanie objął mnie ramieniem.
Gdyby nie jego wyznanie kilka godzin wcześniej to pewnie bym grała razem z nim, ale teraz po prostu poczułam się niekomfortowo. Ruszyłam z miejsca i poszłam do swojego pokoju. Zostawiłam ich tam, ale nie chciałam reagować dziwnie, zwłaszcza że Cal może nie chce, by ktoś wiedział o jego uczuciach do mnie. Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich na podłogę. Przyłożyłam sobie rękę do czoła. Czeka mnie długa noc, najwyższa pora wszystko przemyśleć.
Minęło kilka minut, a ja usłyszałam ciche pukanie. Domyślałam się kto to. Wstałam spod drzwi i otworzyłam je.
– Siedziałaś pod drzwiami? – Wyglądała na lekko przejętą.
– Jakoś wygodnie mi było – zaśmiałam się.
– Pogadamy? – Patrzyłam przed dłuższą chwilę na nią w ciszy.
– Nie, potrzebuje teraz coś przemyśleć... – wyjaśniłam, spoglądając gdzieś w bok.
– Mogę ci pomóc, na pewno razem szybciej pójdzie – wiedziałam, że nie przyszła gadać o swoich problemach, więc nie miałam zamiaru mówić jej o swoich.
– Nie, dzięki – zamknęłam drzwi zdenerwowana.
Podeszłam do łóżka i położyłam się na nim. Wgapianie się w sufit to ciekawe zajęcie wam powiem. Ugh! Rose masz się skupić!
Około drugiej w nocy wyszłam z pokoju, a nawet z całego budynku. Chciałam się przejść, bo może świeże powietrze mi ochłodzi mózg. Myślałam już od dobrych czterech godzin i jestem zmęczona, a nadal nie wyszłam z punktu wyjścia. Wypuściłam głośno powietrze przez usta nieźle sfrustrowana. Nogi przywlokły mnie na wzgórze klifu, z którego był całkiem niezły widok na miasto. Wietrzyk przyjemnie uderzył w moją twarz, zdecydowanie potrzebowałam odetchnąć. Przycupnęłam na jakimś kamieniu sporych wielkości i patrzyłam na światełka pochodzące z miasta. Ręce schowałam do kieszeni bluzy, a kaptur nadal znajdował się na mojej głowie, chroniąc przed przypadkowym napotkaniem fanów. Nie zabrałam ze sobą telefonu, wiec miałabym wtedy spory problem. Jedną nogę zgięłam w kolanie i stopę umieściłam na kamieniu, a drugą miałam wyprostowaną i podpierałam się ziemi. Po chwili usłyszałam za sobą trzask łamiącej się gałęzi. Przełknęłam ślinę, modląc się by to tylko jakieś zwierze. Niestety, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, spięłam się i wiedziałam, że to zdecydowanie nie zwierze.
– Co ty tutaj robisz, Ro? – Rozpoznałam ten głos. Obróciłam głowę w lewo, by ujrzeć Calum'a.
– A ty? – Odpowiadam pytaniem na pytanie. – Śledziłeś mnie?
– No jakby to – zaczął się drapać po karku – chyba tak. Mogę? – Wskazał palcem na wolne miejsce obok mnie na kamieniu. Wzruszyłam tylko ramionami, a chłopak od razu je zajął. – Czemu przyszłaś tutaj o tej porze?
– Potrzebowałam odetchnąć. A najlepiej pobyć sama – patrzyłam przed siebie. Wiem, że jestem oschła, ale muszę taka być. Złudne nadzieje? Nie jestem taką świnią, by je komuś dawać.
– Dajesz mi do zrozumienia, że mam se iść? – Najwidoczniej coś go bawiło, szkoda, bo mi do śmiechu nie jest. – Wiesz, chciałem... – urwał. Spojrzałam na niego ciekawa. Głowę miał spuszczoną na swoje dłonie.
– Co?
– Chciałem się dowiedzieć czy między nami jest ok? – Spojrzał na mnie kątem oka. – To wyznanie... Boje się, że zepsuło naszą relację. Nie chciałem tego – jakbym już gdzieś słyszała podobną wypowiedź. Złapałam dłoń bruneta, spotykając się z jego zdziwieniem.
– Nie popsuło – posłałam lekki uśmiech – ale muszę się z tym przespać... To jest raczej nie codzienne wyznanie – zaśmialiśmy się oboje.
– Tak, masz racje. Przepraszam, że cię wtedy objąłem. Pomyślałaś sobie pewnie coś o mnie – wyglądał na smutnego. – Tak nagle się ruszyłaś i zamknęłaś w pokoju... Przyszedłem tu za tobą, bo się bałem, że jednak nie będziemy już przyjaciółmi.
Ścisnęłam jego dłoń, zdając sobie sprawę, jak się czuje. Z naszej dwójki to wcale nie ja mam gorzej. Jeżeli on faktycznie coś do mnie czuje to mało tego, że nie odwzajemniam tych uczuć, to jeszcze dawałam mu znaki, które odbierał jako moją niechęć do jego osoby.
– Przepraszam, Cal – czuje, jakby wszystko wokół mnie zaczynało nie mieć sensu, a ja była pośrodku bałaganu. – Od pewnego czasu nie wiem, co się ze mną dzieje i myślałam... Nie chciałam cię odtrącać, jako przyjaciela przez twoją odwagę i wyznanie mi uczuć. Poczułam się dziwnie, gdy mnie objąłeś. Wiesz...
– Wiem, już wiem – uśmiechnął się pocieszająco. – A czy teraz mogę cię objąć, jako przyjaciel próbujący wesprzeć przyjaciółkę? – Zaśmiałam się cicho.
– Możesz – od razu poczułam jego bliskość... której chyba mi brakowało. Potrzebowałam kogoś, do kogo mogłabym się przytulić bez powodu. Oplotłam się rękoma przez tors Hooda, wzdychając ciężko.
– Mogę ci pomóc jakoś? – Spytał z nadzieją, bardzo słyszalną nadzieją.
– Raczej nie – nie skłamałam, teoretycznie. Teraz to on westchnął.
– Chodzi o Luke'a? – Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.
– Dlaczego tak myślisz? – Udałam głupią.
– Bo to oczywiste – prychnął. – Omijasz go szerokim łukiem, a jak już na niego spojrzysz, to robisz to ukradkiem i z takim nieokreślonym wzrokiem – wiedziałam, że właśnie się uśmiecha. – Poza tym... A nic.
– Co? – Odsunęłam się. – Masz mi powiedzieć – pogroziłam palcem – przyjaźnimy się przecież. – Przygryzł wargę. Czyli ktoś nie kazał mu mówić?
– Bo widzisz... – odbiegł wzrokiem gdzieś w bok. – Ja wiem... o was. – Moje oczy to dosłownie dwie piłeczki.
– C–Co masz na myśli? – Zająknęłam się.
– No wtedy... w sylwestra – spojrzał na mnie, jakby czekał na mój wybuch. – To był przypadek, suszyło mnie i poszedłem do kuchni no i was – odchrząknął – usłyszałem.
– Kurwa... – przymknęłam powieki.
– No ale wracając. Od tamtego czasu zachowujesz się dziwnie. Zaczęłaś się go bać? – Uderzyłam go mocno, aż spadł z kamienia.
– Ja się tego debila nie boje – warknęłam.
– To dlaczego już mu nie dogryzasz? Dlaczego uciekasz wzrokiem? Kiedyś tak nie robiłaś. Kiedyś pokazywałaś, że jest dla ciebie śmieciem – zakuło mnie gdzieś w środku. – Mylę się? – Wstał z ziemi. – No mylę?! Dlatego ostatnimi czasy nic nie robisz, tylko myślisz! Próbujesz ukryć swoje uczucia, ale Hemmings i tak je widzi, wierz mi – prychnął kpiarsko. – Nadal jest o mnie zazdrosny, ale próbuje i się stara być przyjacielem. Myślisz, że dlaczego zaproponowałem plaże? – Spojrzałam na niego zdziwiona.
– Cal... – chciałam, by przestał, ale on tylko bardziej się wkurzył.
– Zrobiłem to, byś zauważyła, jak bardzo nie chcę wchodzić w naszą relację!
– CO MA NASZA RELACJA DO PLAŻY DO KURWY! – Wykrzyczałam wściekła. Na chwile ucichł.
– Dzień wcześniej rozmawiałem z Ashem tak, by Luke nas usłyszał.
~
– Stary ja chyba się w niej zakochałem – wyznałem. Mrugnąłem do Asha by kontynuował ze mną tę rozmowę.
– I co z tym zrobisz? – spytał, dając mi znać o obecności Luke'a.
– Zaproszę ją na plaże, a przy zachodzie słońca wyznam jej, co czuję. To świetna dziewczyna...
~
– Więc... – nic nie rozumiałam z jego tłumaczeń.
– Więc Ashton był ze mną w spisku. Chcieliśmy pchnąć was ku sobie wreszcie – czuł się zmęczony całą sytuacją – no i nam się zaczynało udawać. Gdy zaproponowałem plaże, bałem się, że Luke też będzie chciał iść, ale wiedział, co chcę zrobić i odpuścił. Cała moja miłość do ciebie była celowa, Ro. Może niezbyt to działało na korzyść Hemmo, ale ta plaża już zadziałała. Ashton mówił, że Luke wybiegł z domu, bo nie mógł znieść ten myśli. Ash grał na dwa fronty, to co mówił mu Luke, trafiało od razu do mnie. Ponoć szukał cię i w końcu znalazł nas, jak siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Odpuścił sobie i wrócił do domu. Mogłabyś wreszcie zrozumieć, że go kochasz? Na chwilę wyłącz bycie oschłą i dopuść do siebie uczucia, zobaczysz, że mam rację. Oczywiście mogło to też być tak, że ty byś mnie nie odrzuciła, co by trochę bardziej pokomplikowało sprawy, ale na szczęście ten wasz seks w sylwestra tylko poprawił naszą sytuację. Pogadaj z nim, bo on cholernie cierpi, widząc ciebie przy mnie – podszedł do mnie i ujął mą twarz w obie dłonie. – P–Płaczesz?!
Odtrąciłam jego ręce i odepchnęłam od siebie. Zaczęłam biec w kierunku hotelu, choć łzy utrudniały widoczność. Od dawna nikt nie sprawił, by słona ciecz wypłynęła... Już zapomniałam, jakie to uczucie, gdy płaczesz.
Spiskowali za moimi plecami na rzecz Luke'a. Cal udawał miłość, bawił się moimi uczuciami. A mi było go szkoda! Jestem taką idiotką. Największą idiotką na świecie. Zaufałam im, a właściwie Calum'owi, pozwoliłam się zbliżyć i zostałam zraniona. Po raz kolejny zraniona przez faceta. No po prostu idiotka! Najważniejszy Luke! Bo przecież moje uczucia się nie liczą tylko blondyna, który cierpi z miłości. Moja kurwa wina, że nic do niego nie czuje?!
Czujesz.
Nagle zatrzymałam się. Czuję? Złapałam się za serce...
– Rose? – Usłyszałam zdyszany głos Luke'a za sobą. Ok, albo mam jakieś omamy słuchowe, albo on naprawdę tam jest. – Co on ci powiedział? – Milczałam. – Spójrz na mnie – odwrócił mnie przodem do siebie.
Spojrzałam w jego niebieskie oczy i znów się rozryczałam. Dlaczego to ja mam zawsze pod górkę? Rodzina, przyjaciele, faceci. Zawsze to samo, chociaż tak bardzo starałam się stać silną i zimną. Nikogo nie dopuszczałam, ale dwóch facetów mnie zniszczyło. Jestem jak wrak.
– Powiedz, co on ci powiedział? Co zrobił? – Uniósł moją głowę wyżej za podbródek. – Rose... – jego wzrok był błagalny.
– Jestem zmęczona – kolejna kropla spłynęła po moim policzku.
– Chodźmy do hotelu – uchwycił moją dłoń w swoją i zaczął prowadzić.
– Jestem zmęczona tobą – momentalnie stanęliśmy, jakbym trafiła w jego czuły punkt.
– Masz mnie dość? – spytał cicho, nie odwracając się do mnie.
– Mam dość Calum'a. Nienawidzę ich – zaszlochałam.
– Pytam, czy masz dość mnie! – Podskoczyłam.
– Przestańcie się wszyscy na mnie drzeć – popchnęłam go. Poczułam się lepiej, gdy to zrobiłam. To on. On jest winien tego wszystkiego! To przez niego ja cierpię! – Za jakie grzechy cię poznałam! – Znów go popchnęłam. – Co zrobiłam, że tylko Ty się w tym wszystkim liczysz?! – Kolejny raz. – Dlaczego tylko Ty musisz być szczęśliwy?! – I kolejny. – Dlaczego twoje szczęście się liczy, a ja mam cierpieć, byś ty się cieszył?! – Złapał za moje ręce, gdy znów chciałam go popchnąć.
– Kto tak powiedział? – Spytał zły. – Kto powiedział, że uszczęśliwi mnie twój ból?! Calum?! – Próbowałam się wyrwać, ale traciłam siły.
– Dlaczego mi zależy? – Oparłam czoło o jego klatkę piersiową. – Egoista. Zrobiłeś to celowo.
– Co takiego? – Uspokoił się?
– Przespałeś się ze mną... Wiedziałeś, że będę o tym myśleć, a może nawet przez przypadek coś do ciebie poczuje – uderzyłam pięścią w jego pierś. – Wiedziałeś, wszyscy wiedzieliście i tylko się mną bawiliście jak laleczką – uderzyłam mocniej. – To tak boli.
Poczułam, jak mnie mocno obejmuje, bardzo mocno.
– Co ty mówisz? Nie bawiłem się tobą, nigdy. Od początku się o ciebie staram, bo mi zależy na tobie. To, co się wydarzyło pomiędzy nami, było niesamowite, ale gdy tylko się przebudziłem, wiedziałem, że będą tego konsekwencje. Nie liczyłem na nic z twojej strony. Nie planowałem tego. Co masz na myśli, mówiąc, że wszyscy wiedzieliśmy i się bawiliśmy?
– Czy ty mnie słuchałeś w ogóle?! – Zirytowałam się, ale nie chciałam, by mnie puszczał.
– Co? – Chyba się pogubił.
– Jesteś idiotą, Hemmings – jednak postanowiłam się odsunąć. Patrzył na mnie ze ściągniętymi brwiami. – Nie patrz tak, wyglądam jak postrach – otarłam policzki rękawem bluzy.
– Jesteś piękna – szepnął.
– A ty jesteś idiota – westchnął i schował ręce w kieszeniach spodni. – Nienawidzę cię – zamknął powieki, jakby czekał, aż poproszę, by dał mi spokój. Jednak... nie chcę tego. – Ale mówią, że jest cienka granica – zaśmiałam się lekko. Spojrzał na mnie, znów nie rozumiejąc.
– Jaka granica? – Spytał.
Podeszłam do niego i stanęłam na palcach, lekko muskając jego wargi. Odsunęłam się, a on jakby zastygł w miejscu.
– D–Dobrze się czujesz? – Spytał nie wierząc w to co zrobiłam.
– Dam ci szansę Luke. Nie wiem, co do ciebie czuje, nie wiem, czy to samo co ty, ale jeżeli nie spróbuję, to się nigdy nie dowiem – uniósł wysoko brwi i rozchylił usta ze zdziwienia.
– To znaczy, że...
– Jesteś idiotą – wyminęłam go.
– EJ! – Prychnęłam. Dorównał mi kroku i znów wziął moją rękę w swoją.
– Nie wyobrażaj sobie za dużo, blondynko – przewróciłam oczami, ale nie wyrwałam ręki. Muszę zmienić podejście i uważać na to co robie. No co? Nie moja wina, on nadal mnie irytuje jak cholera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz