Godzina 20:03...
Siedziałam z Luke'm do samej piętnastej, czyli dopóki jego telefon nie zaczął dzwonić. Wtedy wyszedł, rzucając "zadzwonię". No ciekawe. Po co ma dzwonić? Ech. Poza tym już dwudziesta i jakoś nie raczył zadzwonić. Siedziałam więc zrezygnowana na łóżku. Po chwili zauważyłam wiadomość na telefonie. Sięgnęłam migające urządzenie i odczytałam.
Od: Maya
Gadałaś z nim? Wgl odebrał cię ze szkoły! Dlatego dziś nie byłaś! OMG! Bzykaliście się?!
Do: Maya
Idź się lecz :')
Od: Maya
No dobra. Mów jaki on jest?
Do: Maya
fajny...
Od: Maya
Nie rozpisuj się bo umrę z nudów
Dalszą rozmowę przerwało mi nadchodzące połączenie. To Luke. Odebrałam, starając się nie zabrzmieć jak walnięta. O czym ja w ogóle myślę?
— Hej — przywitał się. Co z tego, że rozmawialiśmy trzy godziny temu.
— Um... Hej. Coś się stało? — pytam, nie rozumiejąc powodu dzwonienia do mnie.
— Nie? — dziwi się. — Przypomniało mi się coś i... Ech, twoja mama już pewnie w domu? — spytał z nadzieją, że jej nie ma.
— Nie. Nie wróciła jeszcze. Ona wraca zawsze później, niż początkowo planuje — bawię się nogawką od moich spodenek trzy czwarte do spania.
— Czyli mogę wpaść? — zapewne się teraz uśmiecha.
— Jest dwudziesta — przypominam mu.
— I? Nie mów, że chodzisz spać po dobranocce? — prychnął.
— Nie, ale... To dziwne po prostu.
— Co jest dziwne? — dopytuje.
— No przychodzenie do mnie w nocy jak byłeś pół dnia.
— Jeszcze nie noc — teraz to on chciał zagrać ważniaka — Proszę, na godzinkę.
— No dobra — zgadzam się, ale mam pewne wątpliwości.
— Mam wejść bez pukania czy jednak...
— Wejdź. Zbyt wygodnie mi się leży — zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
Rozłączył się, a ja wzięłam jakąś książkę z postanowieniem przeczytania jej. Dawno tego nie robiłam, bo zawsze mój wolny czas pochłaniało poszukiwanie pracy, ale teraz już nie mam takiego zmartwienia. Nagle do pokoju wchodzi Luke z uśmiechem na ustach, a mnie aż zatyka. Co on tak szybko?
— Lenisz się, zamiast odrobić zadania domowe! — próbował brzmieć dorosło, ale mu to nie wyszło przez czający się uśmiech.
— Z tego, co pamiętam, to ty miałeś odrobić za mnie matmę — zerknęłam na niego znad książki.
— No dlatego też wróciłem. Dawaj tę matmę, bo w niedzielę mogę nie mieć czasu — zdjął swoją kurtkę i rzucił na fotel. Zdziwiona nadal leże nie wiedząc, czy dobrze usłyszałam — No wstawaj!
— Już! — burknęłam i podeszłam do swojej torby, wyjmując z niej zeszyt i książkę od matmy. Podałam mu te przedmioty, a on rozsiadł się wygodnie na łóżku. Uszczypnie mnie ktoś?
— Daj długopis — poganiał mnie gestem ręki, a ja wzdychając, podałam mu ten długopis. Położyłam się z powrotem na łóżku i wróciłam do czytania. On opierał się o ścianę plecami.
Zerkałam na niego, co jakiś czas interesując się, czy serio radzi sobie z matmą, czy też tak sobie tylko powiedział. Czy bogaci ludzie aż tak się nudzą, że wynajmują sobie ludzi do odgrywania jakichś ról?
— Możesz przestać? — pyta, uśmiechając się dumnie.
— Ale co? — serio nie wiem, o co mu chodzi.
— Nie gap się na mnie, bo nie mogę się skupić — spojrzał na mnie, a ja poczułam napływające ciepło na moje policzki. Zakryłam się książka i już się nie odezwałam. Nagle materac obok mnie się ugiął, a gdy zerknęłam na prawo, to zauważyłam, jak Luke położył się obok mnie.
— Co z matmą? — pytam zdziwiona jego postawą.
— Zrobiłem — odparł na luzie.
— Tam było z dwadzieścia zadań! — niemożliwe by zrobił to w dziesięć minut, a nawet mniej!
— Mówiłem, że lubię matmę.
— Ok — skoro skończył, to czemu jeszcze tutaj jest?
— Tydzień temu byłem w Niemczech — zaczął. — Możemy powiedzieć, że tam cię spotkałem — patrzył w sufit z ręką za głową.
— I tak całkiem przypadkiem mieszkamy w tym samym mieście? — nawet dziecko by się na to nie nabrało.
— Racja, to nie przejdzie. On jest zbyt podejrzliwy — znów zaczął rozmyślać — To może...
— Skoro tak bardzo lubisz imprezy, to może tam? — bo chyba coś takiego mówił.
— Zazwyczaj imprezuje z chłopakami, więc tu też może być podejrzanie.
— To ja nie wiem — nie chcę mi się myśleć.
— Ale ty leniwa! — zaśmiał się — A ja za ciebie matmę zrobiłem!
— Matmę zrobiłeś, bo taka była umowa, więc mnie nie denerwuj! — syknęłam.
— Wow spokojnie, Kate. Żartowałem — chyba się przejął moją nagłą zmianą nastroju.
— Cokolwiek.
Siedzieliśmy w ciszy, która żadne z nas nie wiedziało jak przerwać. Wpadłam jednak na pewien pomysł.
— No to może jakiś sklep, park? — nie odezwał się, więc przekręciłam głowę na prawo, by sprawdzić, czy nie zasnął. To był błąd, bo on był zdecydowanie bliżej niż parę minut wcześniej. Wzrok z moich oczu przeniósł na usta.
— Cokolwiek — czy on mnie słuchał w ogóle? Nagle jego prawa ręka powędrowała na mój policzek, a jego usta delikatnie muskały moje. Nie sądziłam, że z taką łatwością będę przyjmowała jego bliskość. Jego dotyk jest zupełnie inny niż Adama. A tak się bałam, że będę przed każdym jego zbliżeniem, robiła dwa kroki w tył.
— Kochanie, jadła... — usłyszałam głos swojej mamy. Urwała jednak swoją wypowiedź, patrząc zdezorientowana to na mnie to na Luke'a. Chłopak się speszył, co zauważyłam. Ale kto by nie? — To ja nie będę wam przeszkadzać — zamknęła drzwi z uśmiechem. Oj, mamo! Już widzę, jak się szczerzy i cieszy.
— Am, sorry? — popatrzył na mnie ze skruchą.
— Spoko. Moja mama zapewne teraz odtańczyła taniec radości za drzwiami — szepnęłam, na co chłopak prychnął.
— Bo?
— Bo "mam chłopaka" — zrobiłam cudzysłów z palców. Luke uniósł jedną brew.
— Czyli przed twoją mamą też mamy być parą? — przybliżył się.
— Trzeba było o tym myśleć przed... — nie dał mi dokończyć, bo wpił się w moje usta. Poczułam ucisk w żołądku. Zdecydowanie robi to zbyt często!
— Muszę lecieć. Napiszę do ciebie rano — ubrał kurtkę i uśmiechnął się, nim wyszedł. Czy tylko ja wyczuwam, że pomiędzy mną a nim jest coś nie tak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz