Otwieram ciężkie powieki i ledwo widzę gdzie jestem. W sumie to ja nawet nie wiem gdzie. Zaczynam szukać swojego telefonu, ale moje prawa ręka jest unieruchomiona. Fuck… Ścierpła mi! Nagle w pomieszczeniu robi się jaśniej. Dostrzegam światło po mojej lewej stronie na szafce. Mój telefon. Biorę go i jakimś cudem spadam z łóżka.
– Nosz kurwa mać! – wściekłam się, kiedy prawą ręką uderzyłam o ową szafkę. Biorę telefon i przykładam do ucha odbierając uprzednio – Czego?! – miło powitanie, nieprawdaż?
– Jak możesz? – to niby urażony głos Olisia.
– No najwidoczniej mogę – wywracam oczami – Czego ty chcesz ode mnie o… – zabieram telefon od ucha by sprawdzić godzinę – Oliver, jeszcze cię nigdy nie uderzyłam, ale przysięgam, że dzisiaj to ci tak wpierdolę, że odechce ci się pedalenia!!! – wrzeszczę wymachując ręką. Co za cwel! By mnie budzić o szóstej jak do domu dotarłyśmy po czwartej?! Mnie?! Nie pytajcie, dlaczego wróciliśmy, bo pojęcia nie mam. Co my robiliśmy, że ja nie pamiętam?!
– Ale ty wulgarna z rana… – daje sobie rękę odciąć, że w tym momencie miał już dość rozmowy – Dzwonię by sprawdzić czy żyjecie.
– Co za pojebane pytanie Oliver – gdy nie mówię do niego zdrobniale, to on już wie, że jestem zła.
– No może, jako wasz przyjaciel mam prawo się martwić? – yhym – Po za tym, wróciłem wcześniej i znając was to Ash nie wracała trzeźwa na tym motorze, a ty szalałaś na ulicach. Chciałem się dowiedzieć, czy was nie zamknęli czasem – albo ja jeszcze śpię, albo nie potrafię przyswoić nowych informacji.
– To ty z nami nie siedziałeś do końca?! – dziwie się.
– Y… No nie? Nie pamiętasz? – jego zaskoczenie przerosło moje. Złapałam się za głowę, bo jakoś nagle poczułam ostry ból.
– Niezbyt. Poszukam Ashley – powiedziałam i się rozłączyłam nie czekając na odpowiedź. Wstałam na równe nogi i zrobiłam może z dwa kroki kiedy nie pizgłam się znów na ziemię – Nosz ja pierdolę! – kopię buty, których najwidoczniej nie chciało mi się zdejmować w przedpokoju.
Po raz kolejny wstałam i tym razem oświetlałam sobie drogę światłem z telefonu. Wyszłam do wspomnianego wcześnie przedpokoju i zapaliłam tam światło. Hellow, szkoda baterii. Rozejrzałam się czy stoją buty mojej przyjaciółki. Brak. Może też zdjęła je w swoim pokoju. Naprzeciwko od razu od mojego pokoju, znajduje się jej pokój i standardowo weszłam bez pukania. Zapaliłam światło, najwyżej kłótnia będzie. Ashley leżała… Dosyć dziwnie. Na brzuchu z ręką zwisającą z łóżka i otwartą buzią. Pomijam fakt oplutej poduszki… Pokręciłam ze zrezygnowania głową i wyszłam z pomieszczenia. Muszę wypić trochę kofeiny bo mi łeb zaraz wyleci w powietrze. Zapaliłam światło w kuchni, która jest połączona ze salonem. Całkiem wygodne wam powiem. Wstawiłam czajnik z wodą i postanowiłam zjeść jakąś kanapkę.
Jest za dziesięć siódma, a ja jakoś nie specjalnie mam ochotę iść do szkoły. Rozłożyłam się zrezygnowana na stole w kuchni, który był okrągły. Co najbardziej człowieka dołuje następnego dnia po „wycieczce”? Brak pamięci. Tej pieprzonej pamięci! Dlaczego Olivera z nami nie było? No właśnie! Wybrałam jego numer, który mam już w ulubionych. Tak, tak, przyznaje się. Kocham Olisia jak brata, no nie da się ukryć. A każdy z rodzeństwem sobie dokucza od czasu do czasu, prawda? No.
– Oliś? – zaczęłam słodko.
– Oho, teraz ja spytam… CZEGO? – wiedziałam, że on lubi się odgryzać pięknym za nadobne. Wywróciłam oczami ignorując jego niby dogryzkę.
– Czemu nie zostałeś z nami do… nocy? – bo do nocy, nie? Nie? Kutwa, nie wiem!
– Ech – usłyszałam westchnięcie.
– Nie masturbujesz się, co nie? – zmrużyłam oczy. Wierzcie, że on ma dziwne odpały widząc jakieś zdjęcia gorących chłopaków. Czasem nawet bardzo dziwne.
– Shut up! – krzyknął. Ja piertole… Zgadłam – Nie zostałem z wami, bo wy zaczęłyście się ścigać. No raz tam z wami zrobiłem przejażdżkę, ale potem już mi się nie chciało. Po za tym pojawił się alkohol, a wiesz, że ja po nim nie prowadzę – tak, przyzwoitka – Ty też nie prowadziłaś… Kiedyś… – bo przecież znamy się wieki.
– O której nas porzuciłeś, przyjacielu? – ostatnie słowo specjalnie zaakcentowałam.
– Bo ja wiem. Po dziesiątej było – no super. A co robiłyśmy przez kolejne sześć godzin?!
– A nie wiesz przypadkiem… – przerwał mi.
– Nie, nie wiem co robiłaś, że nie pamiętasz. Sry – westchnęłam.
– Chyba wiem co robiłam – podparłam sobie podbródek na ręce.
– Skoro ty to i Ashley. Co z nią? – słodki jest, gdy się o nas martwi, ale my tego nie potrzebujemy. Tak się wychowywałyśmy. Nikogo nigdy nie obchodziłyśmy, więc to… Nie jest nam na rękę, że nagle ktoś zwraca na nas uwagę i nie boi się podejść. Lubimy wzbudzać w ludziach strach i panikę. To czyni nas silniejszymi i pewniejszymi siebie.
– Nie wiem. Śpi – wzruszam ramionami choć on tego nie zobaczy.
– Kiedyś przegniecie z tym…
– Przestań nam mówić jak mamy żyć, Oli. Zaraz się rozłączę i dam ci się dalej masturbować do plakatu.
– Ale… – zająknął się.
– Ale co? – marszczę brwi nie rozumiejąc.
– Ale skąd wiesz, że to do plakatu?! – przybiłam sobie piątkę w czoło. Co za idiota…
– Papa – żegnałam się.
– Czekaj! Będziecie dziś w szkole? – dobre pytanie.
– Jak wstanie to się pomyśli. Stary, obudź Ashley, a możesz nie dożyć jutra – uśmiechnęłam się sztucznie – Ja chcę jeszcze pożyć, serio.
– A no racja – zaśmiał się głupkowato – No to pa – ugh, jak to zabrzmiało pedalsko. Ja piertole.
***
Siedziałam sobie spokojnie z lapkiem na kolanach w salonie i grałam w kalambury z jakimiś imbecylami, a tu nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. No niech cię szlag! Odłożyłam sprzęt na stolik i szłam z chęcią mordu. Otworzyłam z impetem drzwi, a za nimi stał nikt inny jak właściciel mieszkania. Popatrzyłam na niego i zmierzyłam wzrokiem. Stary, odwiedź jakiś lepszy sklep bo te lompy* po pięćdziesiątce nie wypadają.
– Tak? –pytam grzecznie, no bo w końcu to właściciel i może nas wywalić stąd bo do najgrzeczniejszych lokatorów nie należymy.
– Panie nie zapłaciły mi jeszcze za poprzedni miesiąc – fuck… Miałyśmy to zrobić tydzień temu, ale… Była impreza za miastem, a towar nie jest za darmo. Ups?
– No taa – podrapałam się z tyłu głowy – Zapłacimy Panu jutro z samego rana – w co ja wierzę?
– No ja mam nadzieję – poprawił swoje okularki – Miłego dnia – pożyczył i poszedł korytarzem w kierunku schodów. Zainwestujcie ludzie w windę.
Zamknęłam drzwi, a odwracając się zauważyłam zjawę. Podskoczyłam tak jak się jeszcze nigdy nie wystraszyłam horrorów, tak ten był realny i cholernie wściekły.
– A–Ashi – zaśmiałam się nerwowo – Co tam? – nie bij, nie bij, błagam nie bij!!
– Ashi? ASHI?! KTO NORMALNY PRZYCHODZI DO LUDZI W ŚRODKU NOCY?! – westchnęłam.
– Musimy skombinować kasę na czynsz za poprzedni miesiąc – mówię idąc z powrotem do laptopa.
– Osz… Zapomniałam – przymknęła oczy – Ale skąd? Nie mamy towaru by opchnąć Harremu.
– Może ktoś da się namówić na wyścig – wzruszam ramionami.
– Ja odpadam. Przesadziłam wczoraj – usiadła na podłokietniku od fotela i złapała się za głowę.
– Ja nic nie pamiętam, nie wiem jak z tobą – nie patrzyłam na nią tylko przeglądałam Internet.
– Coś tam pamiętam, ale ledwo. O! Pamiętam jak mi zabierałaś fajkę, ale ja zapaliłam drugą… – przekalkulowała coś w głowie – Za wczorajszy towar byłaby już połowa czynszu – zabije ją chyba.
– Bez komentarza – i po tych słowach zakończyłyśmy temat wczorajszej „wycieczki” – Idziemy do szkoły? – to bardzo ważne pytanie.
– Nie – odpowiedziała niemal z prędkością światła.
– Okej? – to było pytanie retoryczne – Mi też się nie chcę – przeciągnęłam się – To jakie plany na dziś?
– Musimy skołować kasę, a potem zajmiemy się zakładem – a no racja. Zakład. Zapomniałam o nim.
***
– O! Mam pomysł! – odezwałam się siedząc na ławce na rynku.
– No? – najwidoczniej jest zaciekawiona.
– Ty się ścigasz, a ja coś ukradnę – popatrzyła na mnie niepewnie.
– Co ty tak nagle z kradzieżą? – dziwi się i już wiem, że mnie wyczuła.
– Widzisz tego w niebieskiej kurtce? – wskazuje palcem na jakiegoś młodego chłopaka, maksymalnie piętnaście lat mu daje.
– No i co? Chcesz dzieciaka okraść? – uśmiechnęła się przebiegle.
– Oj tam. Kasa jest nam potrzebna bo nie będziemy miały gdzie spać.
– Rób jak chcesz. Mogę zająć się wyścigami – wystawiła w ją stronę pięść bym przybiła jej żółwika.
– Widzimy się – mówię wstając z ławki. Wbrew pozorom, nie jest wcale łatwo komuś coś ukraść. W tym mieście, co kawałek czeka na ciebie szpieg z policji.
Dzieciak wszedł do sklepu, więc cierpliwie czekałam aż z niego wyjdzie. Po chyba trzydziestu minutach wychodzi, a ja jestem zła. Co ten gówniarz w sklepie z kosmetykami robił pół godziny?! Śledziłam go do w miarę opustoszałego miejsca by wreszcie dokonać swego. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się raz.
– E! Młody! – krzyknęłam i zauważyłam jak chłopak przyspieszył kroku – Głuchy kurwa jesteś?! – co on to i ja. Tyle, że ja mam lepszą kondycję niż się wszystkim może zdawać. Byłam od niego może z pięć kroków w tyle – Zatrzymasz się czy mam ci mordkę obić? – wzdrygnął się, ale wreszcie odwrócił. Boże ten gówniarz jest ode mnie o dobre dziesięć centymetrów niższy, a wierzcie mi, że sama Ash jest wyższa niż ja.
– T–Tak? – boi się. To po raz kolejny zbudowało moją pewność siebie. Rozejrzałam się spokojnie dookoła by sprawdzić czy aby na pewno nikt mnie nie zobaczy.
– Masz kasę? – kurtka wygląda na drogą, a airmax’y na nie tańsze. Znów się zaciągnęłam.
– N–Nie proszę pani – o jaki grzeczny.
– W tej chwili wyciągasz wszystko co masz w plecaku i kieszeniach. Jeżeli coś pominiesz to zrobi się nie przyjemnie, rozumiemy się? – posłałam mu kpiące spojrzenie. Chłopak zdjął z ramienia plecak i otworzył. Przechylił dnem do góry i zaczął wszystko wysypywać na chodnik. Rzucił plecak i zaczął wyjmować wszystko z kieszeni kurtki i spodni. Jakie grzeczne dziecko. Ps. Czy to aby na pewno przyszły facet? Bo nawet Pedałek Oliś jest bardziej odważny niż on. Ale zwalmy winę na młody wiek.
– T–To wszystko – spuścił głowę, a ja zaczęłam przeglądać wzrokiem co leży na ziemi. Telefon, mp4… Nawet portfel. Ale co może mieć taki gówniarz w portfelu? Chyba grosika na szczęście. Muszę znaleźć jeszcze jedną ofiarę. Co najmniej.
– Podaj mi telefon, mp4 i portfel – pogoniłam go ruchem palców by podszedł z tym. Posłusznie podniósł z chodnika te rzeczy. Zajrzałam do portfela i od razu rzuciła mi się w oczy legitymacja – Thomson – szepnęłam nazwisko. Zajrzałam do przedziałki z kasą i…
***
Wróciłam do domu i starałam się dodzwonić do Ash, ale ona już pewnie na obrzeżach miasta jest lub w ogóle z niego wyjechała. Takie prawo. A ja wreszcie muszę zdać na prawo jazdy by chociaż jedna z nas miała. Padło na mnie. Rozebrałam się z czarnej skórzanej kurtki i odwiesiłam ją na wieszak w przedpokoju. Zdjęłam buty i rzuciłam się na kanapę w salonie. Co by tu robić? O! Zakład! Wyjęłam telefon z obcisłych czarnych rurek–boże kto wymyślił te cudowne spodnie, które są karą dla kobiet z grubymi nogami? Pobrałam aplikację Kik, o której mówiła wczoraj Ash.
Gdy była już gotowa do użycia weszłam w nią i sprawdziłam o co tam chodzi. O diable, jak fajnie, że można sobie wylosować rozmówcę i wpisać płeć**. Zaznaczyłam więc płeć z dodatkowym palcem pomiędzy nogami i kliknęłam „szukaj”. No to sobie poczekam… Albo i nie. Znalazło mi jakiegoś” „LoloBolo”… Że co? Okej… Weszłam więc w rozmowę i napisałam.
Me:
Hej :)
LoloBolo:
Cześć :D
Me:
Opisz siebie :)
LoloBolo:
Jaka szybka :o
Me:
Ktoś musi x)
LoloBolo:
No więc jestem Eryk, mam dwadzieścia trzy lata i mieszkam w Holandii. Coś jeszcze?
Me:
Pogadamy potem bo kumpela przyszła ;*
– Frajer… – pokręciłam z rozbawienia głową. Poszukam jeszcze, a potem zdecyduje, który szybciej da się owinąć wokół palca. W końcu nie było mowy o tym, że mamy tylko jedną szansę losować, nie?
***
Poznałam chyba z dwudziestu i tylko dwóch z nich wydało mi się bardzo naiwnych. Teraz wybierz pan, który najlepszy. Przetarłam oczy zmęczona ciągłym patrzeniem na wyświetlacz. Postanowiłam zrobić sobie małą przerwę i poszłam wziąć coś do picia, zostawiając telefon na stoliku. Wróciłam ze szklanką wody i zauważyłam nieprzeczytaną wiadomość i dymek chatu z kik’a. Dziwacy. Najpierw weszłam w sms’y bo one ważniejsze.
Od: Ashley
Możesz przyjechać bo chyba przyda mi się pomoc…
Ja pierdolę, co ona znowu zrobiła?! Miła tylko zarobić kasę biorąc udział w wyścigu!
Do: Ashley
Coś ty do kurwy nędzy odwaliła?!
Od: Ashley
Tak jakby sprowokowałam do bójki? :)))
Do: Ashley
–,–
Ilu?
Od: Ashley
Dwóch :)))
ILY wiesz :)))
Do: Ashley
Dobra… Gdzie jesteś?
A miało być tak pięknie. Ech. Czasem mam wrażenie, że z nas dwóch to ona jest bardziej wybuchowa, i nawet chyba tak naprawdę jest. Ona woli torturować i bić, a ja wole okradać i nastraszać. No proszę. Jakie uzupełnienie.
* ciuchy inaczej
** używam kik’a, ale chyba takiej opcji w nim nie ma. Pamiętajmy, że to tylko wymysł na potrzebę książki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz