*Angel*
Chłopcy wyjechali, a wraz z nimi i my. Czas wrócić do Seby, nie? Nie powiedziałam nikomu, co zdarzyło się, gdy Josh mnie odprowadził... Na szczęście nim Laura wróciła, zdążyłam się otrząsnąć...
Kubę zostawiłam u mamy, bo mam złe przeczucia. Ja wiem, że jestem chora. Można nawet powiedzieć, że czekam, aż wybije ta godzina. Głupota, prawda? Teraz gdy mam chłopaka i przyjaciół, ja czekam na śmierć. Prawda jest taka, że się boję.
***
Dotarliśmy do domu, ale nie zastaliśmy w nim Seby. Rozpakowałam się, gdy Laura powiedziała, że idą zobaczyć wyścig Seby. Ja zrezygnowałam, bo jestem zmęczona. Położyłam się w ubraniach, gdy tylko usłyszałam, jak wychodzą. Kręciłam się z boku na bok, próbując zasnąć, ale na marne. Mój telefon zawibrował.
Luke:
Skarbie, zaraz mam występ, a potem jakiś wywiad, więc nie dam rady się odezwać do jutra, bo w nocy nie chcę cie budzić ;*
Ja:
Rozumiem xo
Do jutra :*
Luke:
Śpij dobrze, księżniczko xoxo
W sumie zrobiło mi się smutno. Sama w wielkim domu. Pomyślałam, co by porobić skoro i tak nie mogę zasnąć. Postanowiłam wziąć laptopa i coś obejrzeć... Napiłabym się czegoś. Zeszłam na dół do lodówki i ucieszyłam się, gdy zobaczyłam piwo. Później ci odkupie, Seba. Pomyślałam, zabierając jedną z czterech butelek. Wróciłam do pokoju i odpaliłam horror, a po nim kolejny i kolejny. Zdziwiłam się, że nikt jeszcze nie wrócił. Mój telefon po raz kolejny wydał dźwięk, więc odczytałam wiadomość.
Josh:
Wrócimy późno, nie czekaj xo
Ja:
Coś mnie ominęło?
Josh:
oprócz tego, że Seba wygrał, to chyba nie
Ja:
łooo pogratuluj mu ode mnie :*
Josh:
ok, nie siedź do późna
Ja:
dobrze, mamo
Wróciłam do oglądania.
*Josh*
Świętujemy jego zwycięstwo, aczkolwiek ja nie potrafię się cieszyć. Angel siedzi sama w domu. Miałem już przechylić kieliszek, kiedy rozległ się znajomy mi dźwięk. To na pewno ona dzwoni. Odebrałem.
– Chcesz do nas dołączyć? – zaśmiałem się.
– Nope.
– To po co dzwonisz? – spytałem.
– Po nic. Tak o.
– Dobrze się czujesz? – uniosłam jedną brew.
– Nie. Tak szczerze to... A wiesz, że ja nie wiem, co wiem? – Ćpała?
– Angel, idź lepiej spać, dobrze? – spytałem z nadzieją. Długo nie odpowiadała, a ja usłyszałam jej przyspieszony oddech. Gdyby była z Luke'm, to pomyślałabym, że dzwoni do mnie w trakcie, ale go nie ma. – Co ty...
Nie dokończyłem, bo usłyszałem łomot. Przewróciła się?
– Angel? Angel, co się dzieje? – wstałem z krzesełka. Połączenie nadal trwało, więc na pewno coś jest nie tak. Szybko wybiegłem z imprezy i pojechałem samochodem do domu. Boże, jak ja się cieszę, że nic nie piłem.
Po chwili dotarłem pod dom i szybko wleciałem do środka. Światło pali się w jej pokoju. Wpadam jak poparzony do niej i widzę, jak leży nieprzytomna na podłodze. Telefon kawałek od niej. Wybrałem numer na pogotowie i po kilku minutach przyjechała karetka.
Co się stało? Dlaczego leżała nieprzytomna? Wiem jedno... Luke pod żadnym pozorem nie może się dowiedzieć.
***
Minął już tydzień, a Laura wypłakała chyba ze sto litrów łez. Seba przestał jeździć i czeka w domu, aż dam mu jakieś dobre wieści. Niestety. Po raz kolejny ich nie mam. Angel cały czas jest w śpiączce, a ja nie wiem, jak długo dam radę zbywać Luke'a. Jej stan jest niestabilny. Jej rodzice przyjechali wczoraj... Jej matka ciągle płacze. Może z tego samego powodu co Laura, która po prostu się martwi, albo już coś wiedzą. Wolałbym opcję pierwszą.
Przekraczam próg domu i co widzę w salonie? Sos'ów. Kurwa mać wiedziałem, że tak będzie. Luke do mnie dopadł i przydusił do ściany. On już wie.
– Wszystko ok, tak?! Angel przypomina sobie materiał i próbujemy naprawić relację, tak?! Jak mogłeś mnie okłamywać przez cały jebany tydzień?!
– Luke, uspokój się... Wszyscy dobrze wiemy, że robił to, byś nie panikował niepotrzebnie – przemówił Calum, a Ashton i Michael go ode mnie zabrali.
– Pierdolenie! Siedzi tydzień w tym szpitalu!
– Dowiedziałeś się czegoś? – spytała jak zwykle zapłakana Laura.
– Nie. Jej rodzice przyjechali, ale... nic mi nie powiedzieli. Lekarze trzymają mnie na dystans, a do jej rodziców nie miałem jak podejść – wytłumaczyłem. Ja przesiaduje w szpitalu po dwadzieścia godzin dziennie. Miało być dobrze. Miała wrócić do szkoły a teraz leży w śpiączce i nie wiadomo, kiedy się z niej wybudzi.
– Ona wiedziała, że jest chora i dlatego mi to powiedziała – Luke usiadł zdołowany na kanapie, gapiąc się ślepo w jakiś punkt na podłodze.
– O czym ty mówisz? – spytał Cal.
Nie odpowiedział. W pełni go rozumiem. Wszyscy chcemy ją ujrzeć śmiejącą się i co najważniejsze zdrową. Wieczorem podzieliliśmy się pokojami. Luke poszedł spać do jej pokoju, Ash i Michael do gościnnego, a Calum ze mną. I tak nikt nie zaśnie, a już w szczególności nie Luke.
Następnego dnia poszedłem do szpitala, ale nie sam. Blondasek uparł się, by iść ze mną. Jak tam chce. Na korytarzu zastałem śpiąca matkę Angel, więc ją obudziłem. Spojrzała na mnie, jakby wyczekiwała lekarza.
– Powinna pani iść się przespać. Ja i Luke jej popilnujemy.
– Luke? – zdziwiła się i spojrzała za mnie. – Masz trasę koncertową. Angel...
– Nie mogę się świetnie bawić, kiedy miłość mojego życia jest w śpiączce, a ja nawet nie wiem, co jej jest! – ryknął. Po co się na niej wyżywasz debilu?
– Rozumiem. Ciesze się, że ma takiego kochanego chłopaka. – Jej oczy znów się zaszkliły. Kucnąłem przy kobiecie.
– Niech mnie pani upoważni do informacji o jej stanie. Ona jest dla mnie jak siostra... Proszę... – spojrzałem na nią błagalnie. Zamyśliła się.
– Dobrze. Pójdę do lekarza prowadzącego i potem faktycznie pójdę spać – uśmiechnęła się blado i poszła.
Wróciła i się z nami pożegnała. Dała nam jeszcze jej numer, byśmy informowali ją na bieżąco. Siedzimy z Luke'm na tych niewygodnych krzesełkach i czekamy... Luke zasypia, co w sumie dobrze mu zrobi. Powinien spać, by mieć siłę na spotkanie się z nią. Nagle widzę wychodzącego lekarza z jej pokoju. Podchodzę do niego.
– Przepraszam – zaczepiam go. Odwraca się. – Co z nią? Zostałem upoważniony.
– Zrobiliśmy badania, ale... czy ona miała kiedyś jakiś wypadek?
– Tak... Jakoś rok temu. A czemu?
– Czy ostatnimi czasy źle się czuła? Kręciło się jej w głowie albo wymioty?
– Tak – odezwał się za mnie Luke. Już nie śpi. Podszedł do nas.
– Dziękuję za cenne informacje – zostawił nas i pośpiesznie wszedł do swojego gabinetu.
– Kurwa, co jej jest? – warknął wkurzony.
***
Następnego dnia znów razem przybyliśmy do szpitala. Jej matka wygląda na przerażoną. Przy niej stoi jej były mąż. Podeszliśmy bliżej. Mężczyzna zmierzył Luke'a karcący wzrokiem. No tak, on go nadal nie lubi.
– Co z nią? Wiadomo już coś? Wczoraj z Luke'm udzieliliśmy "cennych informacji" – spytałem z rękoma w kieszeniach bluzy.
– Tak... Doktor nam mówił. Zrobili jej badania i wyszło, co jej jest – łza spłynęła po jej policzku. – Ma guza. Sporego rozmiaru. Operacja jest strasznie ryzykowna.
Słyszę, jak Luke wciąga powietrze.
– Czyli co dalej? – pyta.
– Za parę dni powinna się wybudzić.
O tyle dobrze. Usiadłem na krześle. Co ja mogę zrobić, by jej pomóc? Mogę zrobić cokolwiek? Skąd Luke wiedział, że ma takie objawy, a my, jej współlokatorzy, nie? Jestem na siebie w chuj zły.