wtorek, 21 lipca 2015

Hated Cz.12



Postanowiłam się rozerwać. Co mi lepiej w tym pomoże jak nie impreza? W klubie tańczyłam, piłam i rozmawiałam. Barman okazał się spoko i powiedział, że gdyby coś się działo to mi pomoże. Spoko typo. Po którymś drinku - przestałam liczyć po szóstym - przywalił się ktoś do mnie. Wydawał się miły. Zatańczyliśmy, a potem chciał bym z nim gdzieś poszła. Z racji tego, że już nie myślę trzeźwo to z nim poszłam. Wyszłam z klubu i prowadził mnie gdzieś. Uświadomiłam sobie, że znam te perfumy.

-Jack? - powiedziałam chwiejąc się.
-Ciii - przycisnął mnie do ściany i zaczął całować. Nienawidzę jego ust. Są brutalne.
Odepchnęłam go, ale mało to dało bo nie mam sił. Wkurzył się i mnie uderzył. Runęłam na ziemię i czułam straszliwy ból w brzuchu. Kopnął mnie. 
-Nie będziesz moja to nie będziesz niczyja!!! - kopał z całych sił. Tak bardzo boli.

Budzę się w ciepłych ramionach. Spoglądam na twarz obcego. 

-Cal...um? - boli, wszystko boli.
-Już dobrze, Lily - powiedział głosem pełnym troski. Delikatnie wsadził mnie do pojazdu sam siadając za kierownicą. Obok mnie ktoś siedział, ale nie wiem kto to. Delikatnie dotknął mojej twarzy i zmusił do oparcia się o swoje ramię. Sen ukoił ból. 

Obudziłam się w niewygodnym łóżku. To zdecydowanie szpital. Nieraz już w nim bywałam. Coś ciepłego czuje na swojej ręce. Ścisnęłam ją i wtedy usłyszałam...

-Nie ruszaj się. Powiedz co chcesz, a ci przyniosę - to Luke? 
Przechyliłam głowę na lewo i widzę zaspanego blondyna.
-Co jest? - spytałam cicho.
-Lekarz cię zbadał i nie wiem co jeszcze bo nie pozwolił mi tu być. Coś chcesz?
Po poru minutach blondyn przyszedł ze śniadaniem, albo czymś podobnym. Chciałam się lekko podciągnąć do góry by usiąść, ale znów zabolało. Chłopak widząc to szybko odłożył tacę i do mnie podszedł. 
-Kurwa, Lily! Miałaś się nie ruszać! - krzyknął i odkrył mnie. Swoje ręce umiejscowił cholernie delikatnie pod moimi kolanami i na plecach. Cały czas badał moją twarz czy nie boli. Uniósł i usadził tak bym się opierała.
-Jest ok? - spytał.
-Ta, dzięki - czuje się jak inwalida! 
Podał mi śniadanie i usiadł obok. Na tacy było pełno pyszności. 
-Czemu nie jesz? - zmartwił się.
-Skąd to masz? Z tego co mi wiadomo w szpitalu takiego żarła nie podają.
-Hah, spoko, nie otrujesz się - rozbawiłam go.
-Jesz ze mną. Mowy nie ma bym to jadła sama. Jeszcze umrę.
-Pf - chciał protestować, ale wepchnęłam mu naleśnika do buzi - fufel (po polsku: super).
-Nie sepleń! - wzięłam kanapkę z serem, szynką i na to pomidor. Nawet przeżuwanie mnie boli. No tak, spoliczkował mnie. Chwyciłam się za policzek.
-Co jest?! - spytał przestraszony.
-Nic. 
-Nie kłam - spojrzałam mu w oczy i teraz dopiero zobaczyłam rozciętą wargę i lekki siniec pod okiem. 
-A tobie co?
-Musiałem mu wpierdolić za to co ci robił - zacisnął ręce w pięści.
-Jack... - już pamiętam - Sama jestem sobie winna. Poszłam do klubu, nawaliłam się i nawet nie wiedziałam, że to Jack kręci się koło mnie.
-Nie prawda. Zabolało cię, że Cal cię okłamał. W rzeczywistości on nawet nie wiedział, że Carla z sms'ów to Lily, nienawidząca Luka Hemmingsa z całego serca! 
-Nie myśl, że coś się zmieniło, cioto! - za bardzo się wychyliłam i zaśmiałam bo zabolało w żebrach. Od razu jego ręce chwyciły mnie za ramiona.
-Nie przekomarzajmy się bo nie mam ochoty na to patrzeć. 
-Jak to się stało, że mnie znaleźliście?
-Tak wyszło - unika odpowiedzi.
-Luke, bo zaraz wstanę i jak się połamie to będziesz miał mnie na sumieniu! - popatrzył na mnie i wie, że mówię poważnie.
-No bo jak zobaczyłem, że ten palant cię bije myślałem, że go rozkurwie! Odbiegłem od chłopaków i do niego doleciałem. Calum w tym czasie zabrał cię w stronę auta. Gdy Ashton i Michael mnie od niego odciągnęli wsiadłem do auta z nimi. Chciałem cię zabrać do siebie bo chciałem cię pilnować, ale przekonali mnie, że to zły pomysł. W nocy płakałaś, tak swoją drogą... - popatrzył na mnie - Wiem, że w środku jesteś strasznie słabą dziewczyną. Nie chcę na nią patrzeć, ale wole wiedzieć co się stało?
-Luke... Nie chce mówić.
-Nie teraz. Mówię tak na przyszłość.
-Przyszłość? - powtórzyłam. Uśmiechnął się łobuzersko.
-Wiesz... Ciągle myślę o tej kawie. 
-A ten swoje! Luke, ja nadal cię nie znoszę!
-Rany, poznaj mnie! - złapał mnie za rękę - Chce byś mnie poznała i wtedy oceniła. Cholera, strasznie mnie intrygujesz! 
Zjedliśmy śniadanie i Luke pomógł mi dojść do łazienki. Mówiąc "pomógł" mam namyśli zaniósł. Gdyby mógł to by w ogóle ze mną w kiblu siedział!




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No cóż... Chce wam powiedzieć, że zakończenie - dla mnie - jest jakieś wybrakowane *^* Rozdziałów jest 17, jakby co.
Ale spokojnie, piszę 2 część tylko nw czy coś z tego wyjdzie :)



~LilaSam~


1 komentarz:

  1. Co się stało z jej bratem??? Rozdział jak zwykle fajny ^^ czekam na następne :) justa

    OdpowiedzUsuń