poniedziałek, 27 lipca 2015

Hated Cz.16



Budzę się, gdy promienie słońca na mnie świecą. Wkurzona chciałam się zakryć, ale przypomniał o sobie ogromny ból głowy. Kac. Super. Usłyszałam śmiech. Otwieram jedno oko i widzę Luka siedzącego w nogach.
-Dzień dobry, pani chętna - o pamiętam. Wiem, że go chciałam. Doskonale wiem. 
Usiadłam, ale szybko pożałowałam. Chwyciłam się za plecy. Przyszywający ból nadal ze mną jest. Luke szybko się znalazł przy mnie i patrzył przestraszony w oczy.
-Jest ok. Mówili, że mam poobijane więc będą jeszcze trochę boleć - posłałam mu blady uśmiech - Muszę wrócić do domu. Nie żeby Riley się martwił, ale kac morderca nie ma serca - zrobiłam minę zbitego pieska.
-Hah, mam dla ciebie coś - podał mi szklankę z szafki nocnej.
-Znów chcesz mnie odurzyć? - zaśmiałam się i wzięłam od niego szklankę.
-Pamiętasz? - zdziwił się.
-Tak idioto. Miałeś jedyną i niepowtarzalną szansę na przelecenie mnie, zjebałeś - pokiwałam głową i zaczęłam pić. W ustach mam pustynie. 
-Ah, gdybym wiedział... To i tak bym tego nie zrobił - zachłysnęłabym się.
-Czemu? - kaszlnęłam.
-No bo byłaś pijana. Wole to z tobą zrobić w pełni świadomą i trzeźwą - położył się na moich nogach.
-Aha. Lol, jakbyś wiedział że jeszcze kiedyś cie zechce - dokończyłam picie.
-Oczywiście. Mnie nie da się nie chcieć! - parsknął śmiechem. 

Wyszliśmy z tego pokoju i powiedział, że mnie odwiezie. Jak się okazało on wczoraj raptem dwa piwa wypił. Ale nudziarz.
Wchodząc do domu zobaczyłam, a właściwie usłyszałam chrapiącego Riley'a. Gdy Luke stał w drzwiach ja poszłam okryć brata kocem. Blondyn bacznie mnie obserwował. Brat gwałtownie się obudził.
-Ja nie tykałem jej...
-Kogo? - zdziwił mnie.
-No tak. Masz racje - znów zasypiał. 
-Jak poznasz jakąś kurwę to ja muszę ocenić czy jest ciebie warta CWELU! - ostatnie krzyknęłam mu do ucha, a on chciał mnie uderzyć jakby muchę odganiał.
-Zamknij się... suko - no i odpłynął.
-Eh... - poczochrałam go po włosach i wróciłam do Luka -A ty co tu jeszcze robisz?
-Patrzyłem i oceniałem grunt - przewróciłam oczami. 
Pocałowałam go w usta co on chciał pogłębić, ale tak jak mówiłam... drugiej takiej szansy nie ma. No przynajmniej w najbliższym czasie. No bo hej! Jestem Lily Collins! Nie każdy może mnie mieć! Wypchnęłam zdezorientowanego chłopaka za drzwi i poszłam do siebie. Przebrałam się i postanowiłam kimnąć.

Obudziłam się około osiemnastej. Wow, cały dzień w dupie. Do mojego pokoju wbił brat. Patrze na niego zaspana.
-No cześć! - powiedział i usiadł na łóżku rozwalając się.
-Wracając do twojego wyznania... Nie tykałeś kogo? - spojrzał na mnie przerażony.
-Yyy no ja nie wiem. Sen chyba miałem.
-Jasne! Kłamco jebany! - uderzyłam go poduszką.
-Swoją drogą z kim ty się migdaliłaś na tej kanapie?
-Lol?! Skąd to wiesz?
-Bo tam byłem? - zrobił minę w stylu "Bitch please to chyba oczywiste!".
-Aaa no patrz.
Wyszłam z łóżka i już chciałam coś zrobić do jedzenia kiedy mój braciszek wpadł na genialny pomysł.
-Ubieraj się jedziemy coś zjeść! - kocham go!
Szybko się przebrałam i ruszyliśmy do miasta. Kazał mi zaczekać na niego w parku. Czekałam. Czekałam pierdolone trzydzieści minut i żołądek przyrósł mi do krzyża! W końcu się pojawił z frytkami, hamburgerami i oznajmił, że zamówił pizze na dwudziestą pierwszą więc musimy się uwijać. Coś jest nie tak. On zawsze robił takie numery jak nawywijał.
-Mów co przeskrobałeś - wzięłam frytkę do ust.
-Ja? Nic!
-Przecież widzę, a znamy się nie od dziś.
-No bo widzisz... Nie bij mnie - zrobił smutaśną minkę. Nie zrobię mu krzywdy, gdy ją robi! Tak było od małego.
-No nawijaj.
-Ta Claudia jest całkiem fajna... - aha... CHWILA, ŻE CO?!
-Miałeś trzymać się od niej z daleka! - warknęłam.
-Oj no... Była pijana.
-A ty to wykorzystałeś?!
-To nie tak. Sam też byłem i nie miałem kontroli... - w tym momencie jednak dziękuję Lukowi, że mnie nie wykorzystał. Ale wracając...
-Pewnie! Najebaniem się wymiguj! O nie! Mam focha forevocha i nawet do mnie nie mów! - zerwałam się z ławki i szłam na pieszo do domu.
-No sisi, no! Ale ja będę dla niej dobry! - ja już wiem jaki on jest dobry. Zabawa max tydzień/dwa i ją zostawi. I to ja będę musiała ją pocieszać, albo w ogóle zerwie znajomość. Super! Jestem złaaaa!




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to się Riley nie popisał xD



~LilaSam~

1 komentarz:

  1. Uuuuuu, zła sis nie wróży nic dobrego...

    Świetny rozdział, czekam na następny ;-)

    OdpowiedzUsuń